Archiwum październik - grudzień 2017
- Liście to nie śmieci, ale ważny składnik ekosystemów, usuwając je, robimy z ogrodów biologiczne pustynie… - tak o masowym pakowaniu liści do worków mówi znany autorytet w sprawach przyrody, Pan Adam Wajrak.
Przedstawione poniżej zdjęcie zostało zrobione w miejscowości pod Łodzią o nazwie Sokolniki Las. Rosną tam głównie sosny, dęby i brzozy. Są zdrowe, nie mają żadnej zarazy, więc i liście nie mają widocznych szkodników (jak np. powszechnie kasztanowce, które chorują i trzeba ich liście ew. palić). Jesienne porządki to setki worków przed domami w niektórych gminach. Przy grabieniu ludzie zwykle nie oszczędzają także leśnego poszycia, ono też jest pakowane do wora. Czy to konieczne? Jak przeżyją zimą jeże, ptaki, małe gryzonie itp.?
Autor tych rozważań powiedział, że liści u siebie w ogrodzie nie grabi. Przyznał, że na początku nie robił tego głównie z lenistwa, ale ma to głęboki ekologiczny sens. Liście pozostawione w ogrodzie gniją sobie spokojnie przez jesień, zimę i wiosnę, i zupełnie nie przeszkadzają rosnącej później trawie, a dzięki temu istnieje wspaniałe bogactwo przyrodnicze tuż koło domu.
Niestety jesienią większość posiadaczy ogrodów, nawet tych na działkach leśnych, chwyta za grabie i czyści. Tysiące ton liści albo lądują w kompostowniach, albo co gorsza są palone. Tylko, że w ten sposób robimy z naszych ogrodów biologiczne pustynie. Niektórzy pytają, dlaczego w ich ogrodach nie ma ptaków, choć są w nich budki, karmniki i poidła. Może dlatego, że ogrody są sterylne, a tego ptaki nie lubią. Liście to nie śmieci, ale ważny składnik ekosystemów. W normalnym lesie liściastym co roku na jeden hektar opada powyżej 15 ton liści. Tak powstaje ściółka. Liście i to wszystko, co się w nich znajduje - martwe niewielkie zwierzęta, odchody oraz drobne gałązki, owoce i nasiona - to źródło składników odżywczych oraz chroniąca glebę przed wysychaniem i mrozami kołdra. To miejsce życia bakterii, grzybów, pierwotniaków, mięczaków, pierścienic, pajęczaków i owadów. Na jednym metrze kwadratowym leśnej ściółki może żyć ok. 1,5 mln roztoczy tylko jednego gatunku. To, co się dzieje w ściółce, jest też szalenie ważne dla ptaków, takich jak strzyżyki, rudziki, kosy, drozdy. One szukają tam bezkręgowców, czyli pokarmu. Sójki nie tylko przeszukują ściółkę, ale też chowają w niej pokarm, np. żołędzie, i tak rozsiewają dąb. Grzebać w ściółce lubią też gawrony i orzechówki. Liście to także schronienie dla gryzoni, płazów i gadów. W parkach, w których grabione są liście, nie występują puszczyki. Związek sowy z liśćmi jest bardzo prosty - puszczyki uwielbiają jeść gryzonie.
Palenie liści to już zbrodnia. Nie dość, że zabijamy miliony organizmów, to jeszcze puszczamy do atmosfery węgiel ocieplający klimat. To niewielkie ilości, ale lepiej by było, żeby zostały zmagazynowane w glebie, a nie ulatywały w powietrze. Jedyny wyjątek od reguły niegrabienia i niepalenia powinny stanowić liście kasztanowców, w których zimują larwy szrotówka - owada, który stał się ostatnio przekleństwem tych drzew. No i jeszcze jedna rzecz. Otóż tam, gdzie nie grabimy, psie kupy znikają o wiele szybciej. Są po prostu sprawniej rozkładane.
Jan Tomczak
Podziel się artykułem